Krzyk przerażonej siostry bliźniaczki.
Tłum gapiów, słychać jadący ambulans na sygnale, ktoś wezwał pogotowie i wyjaśnił: młoda dziewczyna rzuciła się pod pociąg. Co było powodem tego desperackiego czynu? Wiedziała to tylko jej siostra, która płacząc i zawodząc patrzyła na zmasakrowane ciało dziewczyny.
Przez tłumek ludzi przepchali się ratownicy medyczni. Lekarz, który klęknął przy dziewczynie, z przerażeniem w oczach, mógł ogłosić tylko jedno: zgon.
Ciemnowłosa zielonooka, poczuła jak ciemno robi się jej przed oczami i nogi dosłownie tracą grunt. Czemu jej nie powstrzymała? Nie zdążyła. Żałosna wymówka. Czemu, nie chwyciła ją, gdy rzucała się pod pociąg, czemu? Chciała cofnąć czas, zrobić co w jej mocy... Lecz na ratunek dla Diany Cook było już niestety za późno.
- Nieeeeee!- krzyknęła z całych sił i podbiegła do miejsca wypadku, siłą odtrącając lekarzy i przyklękając przy zwłokach.- Ona, żyje, żyje, żyje, żyje! Zróbcie coś!- zawyła głośniej, czując jak czyjeś silne ręce zagarniają ją w uścisk. Nie widziała kto to, lecz nie protestowała. Łkając, obwiniała się za tą tragedię.
Tępym wzrokiem patrzyła na ładny, zadbany biały nagrobek, na którym codziennie przybywały to coraz nowsze kwiaty i znicze.
Diana Cook
Żyła piętnaście lat, zginęła śmiercią tragiczną.
Dziś mijał miesiąc od tragedii, jaka dotknęła całe miasteczko. Kto by przypuszczał, że tak młoda dziewczyna, mająca przed sobą jeszcze całe życie, skróci je? I dlaczego? A moze miała jakieś problemy i nie umiała sobie z nimi poradzić?
Takie pytania Victoria słyszała wszędzie, gdziekolwiek się pojawiła. Lecz to tylko ona znała prawdziwy powód, który uparcie trzymała w sobie, nie chcąc go nikomu zdradzić.
Jeszcze nie teraz...
Brunetka westchnęła i uśmiechnęła się smutno do zdjęcia.
- Diana, czemuś to zrobiła? Ten szmaciarz nie był warty twoich uczuć... Oj, nie był. Winię się za to, że cię nie powstrzymałam, ale nie zdążyłam. Głupie, "nie zdążyłam"... Tęsknie za tobą, Dianuś. Tęsknię...- westchnęła i schyliła sie by pogłaskać nagrobek, jakby była to jej siostra.
Rozejrzała się. Na cmentarzu nie było nikogo poza nią.
- Diano, ja, Victoria Cook, przysięgam sobie, że zemszczę się na Harrym Black'u.- szepnęła, a w jej szmaragdowych oczach zabłysły ogniki mordu.
Spojrzała na zegarek. Dwudziesta pierwsza sześć. Powinna wracać, lecz nie chce. Opiekunowie w domu dziecka pewnie już szykują na nią awanturę. Westchnęła cicho pod nosem.
- Dobranoc, Diana.- szepnęła i już jej nie było.
Witam na moim nowym blogu starych/nowych czytelników :)
Mam nadzieję, że spodobał wam się prolog, choć tak krótki.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
Nom komętuj ei czekam na następne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńKomentuje :D
OdpowiedzUsuńCiekawy prolog ;D
OdpowiedzUsuńO-o moze byc ciekawie ;3
OdpowiedzUsuń